Czy zawsze na urządzenia tej marki będziemy patrzeć przez pryzmat tego, czego dokonali jej twórcy w latach 80. poprzedniego wieku? Ja tak! Do historii Vari-Lite odnosiłem się przynajmniej dwukrotnie na łamach MiT. Bardziej szczegółowo przy okazji cyklu „Głębia światła”, ale i też wspomniałem o tym przy okazji testu VL4000. Minęło już trochę czasu (wszak wspomniany tekst był opublikowany 5 lat temu), zatem naprawdę warto przypomnieć naszym młodszym stażem czytelnikom, czego dokonali twórcy tejże firmy.

Głowica ruchoma typu wash VARI-LITE
Jak zatem mogła się zacząć historia dużej marki? Niezależnie od tego, jak dużą dziś firmę weźmiemy pod uwagę, początek zawsze jest ten sam. Twórcy, wizjonerzy zaczynają po prostu w garażu. I tu nie było inaczej. Legendarne twarze Vari-Lite, czyli Rusty Brutsche i  Jack Maxson, stawiali swoje pierwsze kroki kilka dekad temu. Na stronie producenta można wyczytać, że poprzedni projekt wspomnianych panów (firma Showco) działał od roku 1970, jednak prawda jest taka, iż rozpoczęli oni współpracę przynajmniej pięć lat wcześniej. Choć Showco to głównie opracowane nagłośnienie przeznaczone do transportu, a docenione przez takie zespoły jak Led Zeppelin, to twórcom tej marki największy splendor przyniósł sukces urządzeń pod nazwą Vari-Lite, również docenionych przez mega gwiazdy estrady. Po raz pierwszy w historii światowych scen przełom dokonał się z udziałem Genesis. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ Vari-Lite VL1 (czyli pierwszy, seryjny wyrób tej marki) to pierwsza na świecie głowica ruchoma. I to właśnie zespół Genesis jako pierwsza kapela na świecie wykorzystała ten sposób oświetlenia scenicznego, podczas trasy koncertowej w  1981 roku. Od tego czasu świat oszalał. Dziś co nieco możemy już o tym powiedzieć.

Głowica ruchoma typu washTo, co przyciąga uwagę wszystkich – system ruchomych noży przed przednią soczewką.

Możemy sobie również wyobrazić, jak ubogo wyglądałyby praktycznie wszystkie sceny świata bez tego typu zautomatyzowanych urządzeń. Sam Vari-Lite miał oczywiście swoje wzloty i upadki. W 2007 roku koncern Philips postanowił kupić markę Vari-Lite. Nie oznaczało to jednak, że pod sterem Philipsa Vari-Lite stracił na popularności. Nic bardziej mylnego. Jednak historia potrafi być przewrotna i  od 2019 marka znów jest niezależna.
Ciekawostkę stanowi fakt, iż obecnie marka opiera się na współpracy dwóch legend. Z jednej strony Vari-Lite, a z drugiej, jedna z najstarszych (jeśli nie najstarsza) marka oświetlenia scenicznego – firma Strand. Takie połączenie stanowi nadal silną i bardzo interesują propozycję dla odbiorców. Co dziś dostrzeżemy w  ofercie Vari-Lite? W  zasobach www znajduje się bardzo świadomy i nowoczesny podział urządzeń inteligentnych. Prócz klasycznego rozgraniczenia na oprawy typu spot, beam, wash oraz te statyczne z silnikami LED, producent wyszczególnił jeszcze dwie grupy: hybrid oraz spoty profilowe. No i  tu dochodzę do momentu, w  którym mogę się przyjrzeć dość spektakularnemu rozwiązaniu, które Vari-Lite zaimplementował w  testowanej w  tym tekście oprawie. Podążając za legendarnym, wyprodukowanym po raz pierwszy w 1992 roku VL5, postanowiono kontynuować udane rozwiązania. Przypomnę tylko, że VL5 był bardzo cenioną oprawą np. dla rozwiązań telewizyjnych i można go spotkać do dziś w niektórych wypożyczalniach sprzętu. Obecnie, nowatorską kontynuację ruchomych noży umieszczonych przed przednią soczewką można również dostrzec w nagrodzonym przez PLSN washu VL 6500. Ten iście futurystyczny, fantastyczny wygląd mają też oprawy VL550 oraz VL550D. Zobaczmy zatem, jak ten patent oraz całe wyposażenie spisuje się w VL5 LED.

Po prostu WOW!
Tak jak z zewnątrz producenta należy docenić za bardzo dobry design (nie tylko ze względu na system noży), tak po zdjęciu obudowy, mając przed oczyma dziesiątki innych, testowanych przeze mnie konstrukcji, wypowiedziałem te słowa: WOW! Myślę, że ten spektakularny wygląd futurystycznej przedniej części z  optyką zdecydowanie ma kontynuację również i wewnątrz urządzenia. Sam nie wiem, od czego zacząć. Może w takim razie, przekornie, od wad. Pomimo idealnego wyglądu całej obudowy, naprawdę nie rozumiem (w sensie praktycznym) po co umieszcza się menu oraz przyciski nawigacji w ramieniu podtrzymującym część z optyką. Jest to zupełnie nielogiczne i wręcz niebezpieczne. Wyobraźmy sobie technika, który musi zmienić jakikolwiek parametr w  urządzeniu np. z drabiny (często zdarzają się sytuacje, kiedy nie ma już możliwości opuszczenia kratownicy), a w tym samym czasie realizator postanowił albo przeładować show, albo ustawić głowice w innej pozycji niż home. Wyobraźmy sobie inny wariant, w którym adresowanie odbywa się bez zasilania. Wzbudzamy wyświetlacz za pomocą baterii, a jeden z kolegów postanowił w tym samym momencie włączyć zasilanie tej sekcji urządzeń. No cóż… wyświetlacz również nam „odjedzie”. To tyle wad.

Głowica ruchoma typu washTylna część podstawy – głowica ruchoma typu wash VARI-LITE VL5 LED.

A teraz pozostała nam czysta przyjemność oceny tej konstrukcji pod względem dopracowania. Główne źródła światła to zespół 18 sześćdziesięciowatowych czipów Osrama. Łatwo jest zatem przeliczyć, że i Vari-Lite dołączył do czołówki producentów, którzy opanowali sztukę chłodzenia źródeł, które łącznie mają ponad 1000 W, umieszczonych w niewielkiej obudowie. Rzeczywiście, jak na takie osiągi, to obudowa jest naprawdę niewielka. Głowica ma wysokość 578 mm, a pozostałe wymiary to 367 mm oraz 360 mm. Bałem się nieco wagi urządzenia przy takiej mocy, ale cytując klasyczne filmowe powiedzenie: „tragedii nie ma”. Głowica ruchoma typu wash Vari-Lite VL5 LED waży 23,5 kg. To, co mnie najbardziej zaintrygowało, to fakt, w jaki sposób nawiązano do naprawdę dobrej jakości źródła światła stosowanym w klasycznym VL5. Zdecydowano się na wariant wielokolorowy. Każdy czip to kombinacja RGBALC. Dla mniej wprawionych znawców tematu rozwinę dodatek, poza oczywistym skrótem RGB. Te trzy pozostałe kolory w czipie to Amber, Lime oraz Cyan. Wiele razy odnosiłem się już do tematu jakości źródeł i jak można ją podwyższyć, zatem w tym miejscu nie będę powielał tej wiedzy. Napiszę jedynie, że stosowanie tego typu wielokolorowych multiczipów jest jedną z  tych metod, która pozwala uzyskać naprawdę imponująca jakość. I tu pomiary nie kłamią. CRI wynosi ponad 90, a bardziej nowoczesny pomiar metodą CQS wskaże wartość 92,3. Jest jeszcze jedna bardzo ważna zaleta. Oczywiście spora liczba opraw ma możliwość regulacji temperatury barwowej i to w dużych zakresach. Tutaj również jest do dyspozycji zakres od 2700 do 10 000 K. Ale nie to jest najbardziej istotne, ale fakt, że w każdej możliwej do uzyskania temperaturze barwowej zobaczyć można naprawdę znakomicie dostosowane odchylenie od krzywej bieli. Czyli niskie temperatury barwowe nie będą wpadały w magentę, a światło odłożone, np. na skórze, będzie wyglądało bardzo naturalnie. Przy wysokich temperaturach barwowych nie zaobserwuje się również niepożądanej ilości zieleni. Zresztą nadmierną zielenią nie ma co się martwić, ponieważ w bibliotece znajduje się stosowny kanał (shift green) odpowiadający za regulację płynnego odejmowania zieleni w zakresie od zera do 100% minus green. No cóż – tu nie mam więcej pytań. Ten zakres pracy oprawy został stworzony doskonale. A czy wspomniana wcześniej moc przełoży się na stosowną wartość w sensie jasności? Oprawa jest w stanie wygenerować 14 000 lumenów.

Wyświetlacz oraz przyciski nawigacji umieszczone w ramieniu urządzenia.

Jak tego dokonano?
Pokrywy już usunąłem jakiś czas temu, zatem przyjrzę się VL5 LED z bliska. Choć to klasyczna konstrukcja (jak na LED-owego washa przystało) pod kątem rozmieszczenia czipów na płytce drukowanej, to jednak ich moc ma swoje konsekwencje. Radiator swoją wielkością przypomina raczej te stosowane przy skondensowanych źródłach LED o dużej mocy. Samo chłodzenie zajmuje prawie połowę części z optyką. Dlatego cała ta sekcja ma nieco przesunięty środek ciężkości, prawdopodobnie po to, aby dało się w ogóle poruszać tiltem bez stosowania silników o większej mocy. Tryby odpowiadające za tilt nie są umieszczone mniej więcej w środku górnej części głowicy, a całość jest nieco wysunięta spoza ramion tak, że punkty łączenia ramion z częścią optyczną wypadają już w sekcji radiatora. Aby nie przeważyć oprawy w drugą stronę, na jej tyle zastosowano odważniki. Kilka skręconych ze sobą metalowych elementów załatwia sprawę odpowiedniego wyważenia. Sam radiator oczywiście ma rurki z cieczą, ale prócz tego do pracy zostały zaprzęgnięte dwa naprawdę spore wentylatory Sunon o mocy 5 wat każdy. W tylnej części radiatora umieszczono natomiast dwa wspomagające wiatraki o dużo mniejszej średnicy.

System chłodzenia wspomagany cieczą.

Tak duże czipy to również zupełnie inaczej wyglądające zabudowane elementy światłowodowe. Swoiste kominy odpowiadające za skupienie światła na tarczy z przednimi soczewkami są gigantyczne. Są przynajmniej dwa razy większe niż w typowym washu o takiej konstrukcji. Tarcza z przednimi soczewkami jest przesuwana za pomocą trzech „przelotowych” silników, a zakres zoom wynosi od 8 do 35 stopni. Można by rzec, że zakres zoom, uzyskiwany w sposób mechaniczny za pomocą przesuwu samego zespołu soczewek, nie robi wielkiego wrażenia. Jednak tu przychodzi z pomocą element dyfuzyjny, czyli charakterystyczne noże określane jako Dichro*fusion. Większość osób, która nie miała okazji pracować z tym urządzeniem, ale jednak kojarzy tę oprawę, będzie pamiętać że wspomniane noże są umieszczone pionowo w stosunku do zespołu soczewek. Jak zatem mają one spełniać funkcję filtra frost? I  tu być może zaskoczeniem dla niektórych będzie wiadomość, że te 16 składowych części, stanowiących o  oryginalnym wyglądzie VL5 LED, może zmieniać swój kąt nachylenia w taki sposób, aby tworzyć jednolitą płaszczyznę. Czyli dokładnie tak, jakby włożyć filtr frost na samym szczycie oprawy. Zatem wspomniane elementy, które w pozycji pionowej do złudzenia przypominają wiatrak nad tarczą z soczewkami, mogą całkowicie ją zakryć, a co za tym idzie kąt oświetlenia nieco się zwiększy, dzięki uzyskanej dyfuzji.

Zabudowane elementy światłowodowe tuż nad głównymi czipami VL5.

Byłem bardzo ciekawy, jak rozwiązano mechanicznie możliwość płynnej zmiany pozycji nachylenia noży. Patent okazał się genialnie prosty. Właściwie całość napędzana jest jednym silnikiem i zębatką. Wewnątrz, dookoła oprawy, na wysokości noży umieszczono pierścień połączony ze wspomnianym silnikiem. Sam pierścień można przesunąć w niewielkim zakresie w lewo lub w prawo. Do tego ringu, za pomocą drobnych trzpieni oraz elementów przelotowych, przymocowano końcówki noży Dichro*fusion. I w ten sposób, poruszając pierścieniem, jest się w stanie wpłynąć na kąt ułożenia noży będących jednocześnie składowymi filtra frost.

VARI-LITE VL5System sterowania nożami.

Dodatkowe źródła światła
W oprawie od wewnątrz znajduje się jeszcze jeden ring. Będzie to płytka drukowana z kolejnymi czipami LED. Służą one do oświetlania poszczególnych noży, dlatego też zostały umieszczone bezpośrednio nad nimi. Te 16 sekcji to niewielkiej mocy zespoły typu RGB. Tu dysproporcja w kontekście jasności głównych źródeł i tych niewielkich czipów jest tak duża, iż nie ma sensu ich używać, jeśli zapragnie się korzystać z VL5 LED z pełną mocą jako washa. Sytuacja się jednak zmienia, kiedy to bohater tego tekstu ma udawać trochę vintage’ową, a czasem mocno futurystyczną oprawę, a pozycja VL5 LED będzie widoczna dla widza (czyli zostaną ustawione np. w kontrze). Konstruktorzy dali do dyspozycji realizatorom właściwie kilka opcji. Po pierwsze, będzie to zapewne możliwość miksowania głównego źródła światła (z  niskim procentem dimmera) oraz wspomnianych diod RGB. Tu nasuwa się pytanie, czy można tworzyć pikselowe sekwencje za pomocą któregoś z zespołów diod? Tak jak nie jest to możliwe za pomocą czipów o mocy 60 wat (właściwie w każdym mode działają zawsze jako jeden zespół), tak pole do popisu zostało przewidziane dla 16 zespołów diod RGB. Jest kilka możliwości. Można oczywiście korzystać z gotowych sekwencji typu macro, ale też przewidziano tryby pracy, w których to użytkownik ma dostęp do każdego czipu w sposób niezależny.

VARI-LITE VL5Przesunięty środek ciężkości oraz odważniki w tylnej części oprawy.

Oprawa w praktyce
Wspomniałem wcześniej, że zostały przewidziane makra dla diod o mniejszej mocy. A co z głównymi źródłami światła? W zależności od wybranego trybu pracy można nie tylko pracować w systemie RGB, ale także oprawa doskonal, spisuje się jako urządzenie pracujące w systemie CMY, dzięki sześciokolorowym czipom. Jak wspominałem na samym początku, presety dotyczące temperatur barwowych są dobrze przygotowane i to samo będzie dotyczyć czegoś, co nazwałbym wirtualną tarczą kolorów. Znajduje się tu cała paleta gotowych wariacji kolorystycznych. Ciekawostką jest też możliwość nagrywania własnej palety kolorów. I  nie chodzi mi tutaj o  możliwości programowe sterownika. W  samej głowicy przewidziano możliwość rejestrowania własnych wariacji kolorystycznych. Bardzo rozbudowany został kanał funkcyjny, a  właściwie dwa. W  tym urządzeniu rozgraniczono funkcję i  będzie do nich dostęp z  poziomu programmers channel lub function. Został tu przewidziany nie tylko dostęp do krzywych dimmera, ale i też możliwość redukowania mocy urządzenia w taki sposób, aby móc wyciszyć pracę wentylatorów. Dostępna jest też możliwość pracy z symulacją lampy halogenowej. Jakże mogłoby zabraknąć tej opcji w Vari-Lite. Spisuje się ona oczywiście doskonale. Jedno trzeba oddać tej oprawie – perfekcja kolorów. Wybór czipów Osrama oraz ich oprogramowanie jest trafione w dziesiątkę. Rzeczywiście oprawa sprawuje się bardzo dobrze jako klasyczny wash, jak i jako urządzenie efektowe, biorąc pod uwagę wizualne możliwości dotyczące samego wyglądu noży ich pozycji i możliwości podświetlenia.

VARI-LITE VL5Przy odpowiednim ustawieniu pozycji noży pełnią one rolę dyfuzora.

VL
Przyznam, że nie każdy produkt o  symbolu zaczynającym się literami VL trafiał do mnie w stu procentach. Jednak co do VL5 LED nie mam wątpliwości. To godna kontynuacja legendarnego już VL5. Produkt został naprawdę dobrze przygotowany dla osób, które potrzebują porządnego narzędzia do tworzenia kolorów, ale i też dla tych, którzy chcą operować dobrej jakości światłem białym w całej rozpiętości temperaturowej. Oprawa jest głośna przy pełnej mocy – to prawda. Ale tryb studyjny znakomicie rozwiązuje sprawę. To dobrej klasy wash, który w razie potrzeby w tzw. „obrazku” będzie udawał vintage’ową oprawę lub wręcz przeciwnie: urządzenie rodem ze Star Treka. Tu właściwie słowo „udawał” jest nieco nieodpowiednie – ta oprawa po prostu taka jest.

Tekst: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Krzysztof Kadis